czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział 6: Powieść Bazylii

 Tego dnia, Bazylia od rana myślała, co będzie robić po "załatwieniu wszystkiego". Mianowicie- przymierzała się do napisania książki, lub nawet powieści, aczkolwiek wymyśliła "środek" i "koniec", lecz początku widać nie było...
 W każdym razie- Bazylia około godziny 19:00 wróciła do domu. Przekąsiła kanapkę i przygotowywała się do pisania. Zajęło jej to wiele, wiele czasu, ponieważ- położyła (wręcz idealnie) bielusieńką jak śnieg kartkę na biurko. Trzy centymetry na "wschód" ułożyła ołówek- jeszcze nie używany. Koło pisadła- bo tak Bazylia nazywała coś, co pisało- znalazło się miejsce na idealnie położoną na blacie ostrzynkę i (jeszcze nie używaną oczywiście) gumkę do mazania. Nade wszystko Bazylia kupiła nową lampkę, której miała użyć po raz pierwszy.
 Pracę jaką włożyła w te przygotowania Bazylia-dało się zauważyć.
 Dziewczyna usiadła przy biurku, wzięła do ręki ołówek. Już miała napisać pierwsze słowo, gdy... wyłączono prąd.

środa, 6 lutego 2013

Rozdział 5: Casting

 Pewnego pięknego poranka, Bazylia zagadała do swojej mamy:
 -Mamo, przecież wiesz, że cię kocham. Właśnie dowiedziałam się od pani Jagody, że w pobliżu odbędzie się casting na redaktora mojej ulubionej gazety. Czy mogę iść?
 -Jeżeli tak ci zależy- idź.
 -Och mamo, kocham cię jeszcze mocniej niż to powiedziałam kilka sekund temu.
 Nazajutrz Bazylia powędrowała na casting. Kamera miała nagrywać "wyczyny" uczestników. Po około 30 minutach, przyszedł czas na Bazylię. Weszła ona do pomieszczenia tgz. "czterech ścian"
 Prezentacja bohaterki była dość długa, ale w pewien sposób ciekawa (późniejsze nagrania mięli obejrzeć jurorzy). Gdy Bazylia po 2 godzinach skończyła, pewien facet powiedział do niej:
 -Czy mogłabyś powtórzyć? Mój niezdarny wspólnik, zainteresowany twoją prezentacją- zapomniał włączyć kamerę.
 Bazylia wyszła bez słowa...

wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 4: Prawo jazdy

 -Mamo, mamo! Czy jak zdam na prawo jazdy, dostanę samochód?
 -Córko moja droga. Nie chcę cię zgaszać, ale z twoim niespotykanym i nieprawdopodobnym szczęściem...
 -Mamo! Ty mnie zawsze dołujesz, lecz rzadko mówisz nieprawdę... Z resztą nieważne! To jak z tą bryczką?
 -Tak, dostaniesz ją- za zdane prawo jazdy. Zgadzam się, ponieważ wątpię w to, abyś zdała.
 -Kocham Cię... No, mamo!- Bazylia ucałowała mamę, po czym w podskokach ruszyła po prawo jazdy.
 Po dwóch zmarnowanych godzinach wróciła:
 -Zdałaś?!-pyta mama.
 -Nie!
 -Uffff! Zaczęłam już wątpić, że nie zdasz i liczyłam pieniądze na auto...
 -Tu nie o to chodzi! Instruktor się spóźniał, spóźniał i w końcu wszyscy nie doszli uczestnicy, w tym ja- dowiedzieliśmy się, że instruktor miał wypadek!

poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział 3: Technologia

 Od rana w małym miasteczku, w którym mieszka śliczna, o kasztanowych włosach dziewczyna- ziemię w tym miejscu oblewały siarczyste krople wody.
 Bazylia nie martwiła się pogodą, aczkolwiek była szczęśliwa. Rzekła do swojej mamy:
 -Mamo, kiedy dowiozą komputer?! Tak się cieszę, technologia poszła w przód... W każdym razie, no- komputer będzie i fajnie, ale kiedy?!
 -Bazylio, moja kochana i często głupiutka córeczko. Komputer już od wczoraj podłączony stoi w salonie, nie zauważyłaś?
 -Ale jak... Kiedy? ...- Bazylia nim skończyła to powiedzieć, już była w salonie.
 Bazylia ostrożnie usiadła przy biurku z komputerem, pełna zachwytu, delikatności i nonszalancji. Już chciała włączyć komputer, gdy jej mama powiedziała:
 -Córeczko, chyba masz dzisiaj okropnego pecha, rozpadało się na burzę. Komputera przecież nie można używać w czasie burzy.
 Słowa jakich użyła wtedy Bazylia były nieprawdopodobnie brzydkie...














Jak Wam się podoba ?

niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 2: Niepoprawny nieład

  Był piękny, letni dzień. Bazylia zaplanowała na godzinę piętnastą spacer po pobliskim parku. Chciała ona poczuć napływającą woń letniego i rześkiego powietrza. Jako, że miesiąc był sprzyjający truskawkom, dziewczyna postanowiła wpaść po drodze do pani Jagody Truskawkowej.
 -Ależ dziś dzień jest piękny! W naszym małym miasteczku... Och, wszystko jest takie wspaniałe!-powiedziała w myślach.
 Bazylia tak jak zamierzyła-wstąpiła do pani Jagody.
 -Dzień dobry, chciałabym kupić trochę truskawek. Dzień sprzyja. Pomyślałam, że ma pani coś w zanadrzu.
 -O, witaj Bazylio, miło cię widzieć! Mam truskawki, lecz nie zrywałam ich. Jeżeli masz ochotę-bierz!
 Bazylia zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę drzwi, przez które przechodziło się do ogrodu. Bazylii zawsze na jego widok zabierał dech w piersiach. Był to tak niepoprawny i brzydki nieład- że aż piękny. Jesienią- gdy spadły liście, lub zimą- gdy napadał śnieg, dało się przeżyć, aczkolwiek większości nie było widać. Gdy pani Jagoda prosiła jesienią Bazylię o sprzątnięcie liści , była dziwnie smutna...



PS. Bazylia zebrała owoce i zjadła je ze smakiem... jednak później odchorowała to,
ponieważ truskawki okazały się niedojrzałe... 

Powitanie+ rozdział 1: Dziwne imiona

Hej! Mam na imię Kaja, mam 11 lat. Pochodzę z Polski, dokładniej Torunia. Bardzo lubię język polski, dlatego też postanowiłam napisać "książkę". "Książka" ta będzie składała się z kilku rozdziałów, ponieważ wolę napisać mniej, ale to dopracować. Bez przeciągania:




Rozdział 1: Dziwne imiona

 Dziewczyna o kasztanowych włosach z ni to blond ni to brązowymi pasmami, okalającymi jej delikatną twarzyczkę. Jej oczy przypominały dwa błękitne koraliki, zaś nos wręcz grzeszył zgrabnością. Usteczka piękne były nie do opisania. Bazylia-bo tak miała na imię owa piękność-lubiła ubierać się w sukienki w kwiaty i inne tego typu dodatki.
 -Mamo, dlaczego na imię mam "Bazylia"?-spytała dziewczynka licząc lat zaledwie pięć.
-Spowodowane było to przez-może i przypadek. Poszliśmy z twoim tatą do resteuracji uczcić rocznicę ślubu. Twój tatuś miał wybrać miejsce uczczenia wydarzenia. Decyzja padła-poszliśmy do pewnej włoskiej knajpki. Zamówiliśmy słynną sałatkę grecką... O! Zapomniałam dodać, że byłam wtedy z dużym brzuchem i wiedzieliśmy, że to będziesz ty, lecz nie mięliśmy pomysłu na imię. Spytałam, co to za liście w sałatce. Była to bazy...
 -Bazylia?! Czy muszę nosić imię jakichś liści z sałatki?!
 Jej mama rozumiała, dlaczego córka się denerwuje. Babcia Bazylii doświadczyła to samo, gdy opowiadała historię tego, jak jej mama Bazylii dostała na imię "Róża"...


Piszcie czy wam się podoba. To pierwszy rozdział, na razie mam przygotowanych siedem. W razie pytań, śmiało piszcie.